Wypad w Bieszczady

Pogoda tej jesieni bardzo nie rozpieszczała a wyjazd był zaplanowany na połowę października. Czekaliśmy na okno pogodowe, koniecznie w weekend, ze względu na pracę kolegi Andrzeja. Wreszcie wypatrzyliśmy dni od 13-16.10, kiedy pogoda w Bieszczadach się unormuje.
Ruszamy w piątek 13 (chyba nie jesteśmy przesądni) z Olecka, gdzie nadal pada deszcz. Jedziemy przez Białystok i Lublin. W Lublinie już mniej pada. W nocy jesteśmy w Sanoku, naszym pierwszym etapie podróży. Dzień przywitał nas poranną mgiełką, przez którą prześwitywały promienie słoneczne – lepiej nie trzeba.
Idziemy zwiedzać Park Etnograficzny, czyli Muzeum Budownictwa Ludowego. Należy do najpiękniejszych muzeów na wolnym powietrzu w Europie. Na obszarze 38 ha prezentowana jest kultura materialna polsko-ukraińskiego pogranicza tj. Bojków, Łemków, Pogórzan, Dolinian.
Zgromadzono ponad 100 obiektów budownictwa drewnianego z okresu XVII do XX w., tj. budynków mieszkalnych, gospodarczych, sakralnych, budynku szkoły, zajazdu, dworu oraz obiekty przemysłowe jak młyn wodny, wiatraki, kuźnie. Poszczególne obiekty mają w pełni wyposażone i udostępnione do zwiedzania wnętrza. I to jakie! Do tego dochodzi Galicyjski Rynek – miasteczko. Rewelacja! To trzeba koniecznie zobaczyć!
Szybko mijają godziny zwiedzania przy ciepłej jesiennej pogodzie i różnorodnym kolorycie liści, w lekko rozproszonym świetle, wymarzonym do fotografowania. Chciałoby się jeszcze zostać, ale kolejne cele przynaglają. Jedziemy do Soliny.